,,Aria-córka wilków''

,,Aria-córka wilków,,



       ROZDZIAŁ 1   




Cześć! Jestem Aria Black i mam trzynaście lat. Mieszkam tylko z tatą . Nazywa się John. John Black. Taaa. Popularne nazwisko. Wiem. Mieszkamy w małym mieszkaniu na ul. Ferrila 4 w Minehollow. To takie małe miasto blisko stolicy- Realisty w naszym państwie. Nasze państwo to Algaro gdyby ktoś nie wiedział. Mój tata jest extra jak już przy tym jesteśmy. To wysoki brunet. Jestem do niego okropnie podobna. Pracuje na drugim końcu miasta jako architekt. Projektuje różne budynki pokoje i tak dalej. Zabiera mnie wszędzie gdzie chcę. O mamie nie opowiadał mi często. Wydaje mi się, że gdy o niej myślał, pękało mu serce. Z tęsknoty. Z żalu. Ale mówił, że ją bardzo kochał i że była niesamowita. Inna niż wszystkie kobiety. Nie wiem czy odbierać to tak, że moja mama miała nierówno pod sufitem, czy może była tak oszałamiająco piękna. W każdym razie odeszła od nas prawie po moim urodzeniu. Tata przez cały czas wmawia mi, że choć odeszła zawsze będzie z nami w pamięci i w sercu i że zawsze będzie nas wspierać. Tego wspierania z jej strony nigdy się nie doczekałam.
No dobra. Teraz coś o mnie.
Na pierwszy rzut oka wydaje się że jestem normalną nastolatką- taką jak ty: długie, brązowe lekko kręcone włosy, piwne oczy, jasna cera. Interesuję się ogólnie wszystkim. Jak dorosnę, chcę być projektantką wnętrz. Może i wygląda to zwyczajnie, ale tak naprawdę jest inaczej.
Trzynaście lat mojego życia przeleciało tak, jak każdy nastolatek tego by chciał: szkoła, zabawa, zakupy, dyskoteki itp. Lecz po moich trzynastych urodzinach zaczęło się robić jakoś dziwacznie. Najpierw w szkole moja przyjaciółka zaczęła bacznie mi się przyglądać. Tak w ogóle jeśli mowa o mojej przyjaciółce –Shibie Cole- to mogę powiedzieć wam co udało mi się zobaczyć przez sześć lat chodzenia z nią do szkoły. Po pierwsze: to dziwne, ale czasem widzę jak na lekcji podjada smakołyki dla psów! Nie wiem skąd je ma bo ona nie posiada psa! Po drugie: gdy wkurza ją ta idiotka Lissa Reuelgeen jej niebieskie oczy robią się żółte i stara się pohamować swoją gigantyczną złość. Po trzecie: jak coś ją zaswędzi biegnie do łazienki i drapie się nogą zupełnie jak pies! To na serio bardzo dziwne, że Shiba tak spsiała. Jej imię też jest takie pieskie-Shiba to rasa psa! Nigdy nie powiedziałam jej co zauważam, ale wydaje mi się, że Shiba to wie.
Zostawmy sprawę mojej PSIApsióły i przejdźmy do rzeczy: tydzień po moich urodzinach zaczęło się robić dziwnie. Pewnego dnia na przyrodzie Wiewióra ( tak wszyscy mówimy na panią od przyrody.) zaczęła mówić o wilkach, moje ciało zaczęło drżeć. Ze wszystkich zwierząt na ziemi najbardziej nienawidziłam tych zapchlonych wilków. Kiedy w jakimś filmie wybrzmiewało słowo ,, wilk’’ od razu przełączałam na inny kanał. Od zawsze nienawidziłam tych zwierząt. Nie wiem dla czego. Nienawidziłam ich i tyle. Więc kiedy Wiewióra opowiadała o nich, kipiała we mnie złość, że takie zwierzęta w ogóle istnieją. W końcu nie wytrzymałam i wybiegłam z klasy do łazienki. Oczy wiście Shiba pobiegła za mną. W tyle usłyszałam głos Lissy:
-Gdzie się wybieracie? Do psychologa? Nie możecie usiedzieć w miejscu bidulki, więc biegniecie po pomoc dla wariatów!
Wybuch śmiechu. Usłyszałam jak moja przyjaciółka warknęła na Lissę, a ta pisnęła przestraszona:
- Aaa! Ty masz wściekliznę! Fulu!
Więcej już nie słuchałam.
Gdy wbiegłam do lazienki od razu oblałam twarz zimną wodą z kranu. Wytarłam ją i popatrzyłam w lustro, ale to co tam zobaczyłam wcale mnie nie uradowało. W lustrze moje piękne piwne oczy były zielone! W tej chwili do toalety wbiegła Shiba:
- Aria! Co Ci się stało?- zapytała. Nie odpowiedziałam. Patrzyłam się przerażona w lusterko, bo teraz nie widziałam już tylko dziwnych zielonych oczu. Teraz widziałam jasno szarego wilka z zielonymi ślepiami!
- Nie tylko nie wilk!- zawołałam- wszystko tylko nie wilk!- poczułam nagle jak moje nogi zaczynają się zmniejszać i za chwilę byłam już za niska żeby przejrzeć się w łazienkowym lustrze. Na lewe oko opadła mi szarawa grzywka, której nigdy nie miałam. Nagle zaswędziała mnie głowa. Z przerażeniem stwierdziłam, że nie mogę tam się podrapać ręką- a raczej przednią łapą. Zrobiłam więc tak jak to robiła moja przyjaciółka- usiadłam i zaczęłam się drapać po głowie lewą, tylną łapą. Kiedy przestałam odezwała się Shiba:
- Nareszcie! W końcu wydobyłaś swojego wewnętrznego wilka! Nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego jak długo na to czekałam! Teraz już możemy razem udać się do Wolf Rock!-
W ogóle nie wiedziałam o co jej chodzi.
-Wolf Rock? A niby co to jest?- zapytałam.
- No jak to?! Ach! Przecież ty nigdy tam nie byłaś! No to słuchaj: wyobraź sobie las. Wielki,
stary, ciemny las. Po środku tego lasu znajduje się pełna słońca, zielona polana. Przez nią płynie cicho Wilczy Potok wypływający z niewielkiej górki w pobliżu. Spływa z niej wielki wodospad, a za nim jest jaskinia. Na skrajach tej przepięknej polany jest mnóstwo, mnóstwo innych jaskiń: małe duże, średnie… W tych jaskiniach mieszka bardzo dużo wilków- takich jak ty. Jest tam…- Shiba nie dokończyła zdania, bo ja przerwałam jej oburzona
- Czy możesz zrozumieć?! Nie jestem żadnym wilkiem! To co się stało, to pewnie mój sen, a ja zaraz się z niego wy budzę! To jakaś paranoja…- Shiba patrzyła się na mnie współczująco. Wiedziała, że przemiana w wilka nie jest snem- to wszystko było prawdą. A ja nie mogłam w to uwierzyć. Nadal stałam przed lustrem( tak naprawdę to poniżej niego bo jako wilczyca byłam zbyt niska, żeby się w nim przejrzeć.) i nie wiedziałam co mam zrobić. Czy moja przyjaciółka miała rację? Czy to nie jest sen? Czy to przeznaczenie? Sama nie miałam pojęcia co o tym myśleć. Najchętniej zapadła bym się pod ziemię i nigdy ta moja kosmata mordka i długaśny, puchaty ogon nie ujrzeliby świata.
- To jak Aria? Ruszamy?- z moich rozmyślań wyrwała mnie Shiba
- Y… Co?- powiedziałam zdezorientowana.
- No, czy idziemy do Wolf Rock ty moja wilczyco?- zaśmiała się Shiba. Nie chciałam sama być pod postacią tego obrzydliwego stworzenia, więc zapytałam moją przyjaciółkę czy i ona potrafi zmieniać się w to zwierzę. Ona przytaknęła. Zamknęła oczy i mocno ścisnęła pięści. Jej blade policzki zrobiły się różowiutkie od wielkiego wysiłku. W końcu otworzyła oczy – zamiast niebieskich były żółte. Nagle Shiba zaczęła maleć, a z jej tyłu powoli wyrastał wilczy ogon. Po chwili, przed sobą miałam prawdziwą, szarą wilczyce z białym brzuchem. Patrzyłam na nią bez mrugania oczami.
- To będziemy tu tak stać i gapić się na mnie, czy w końcu ruszymy?- Spytała. Odpowiedziałam, że i owszem, ruszajmy. Powoli wyjrzałyśmy na szkolny korytarz. Uf… było cicho. Widocznie pół ślepa Wiewióra nie zauważyła naszej ucieczki. Wolno wyszłyśmy z łazienki. Po cichu, na wilczych paluszkach przeszłyśmy obok naszej klasy. Dobiegały z niej odgłosy prowadzonej lekcji przyrody. Przeszłyśmy jeszcze obok dwóch klas- w jednej trwała matematyka a następna klasa była pusta. Na podłodzie leżało mnóstwo rozrzuconych ubrań. Uczniowie na pewno mieli w tedy W-F. Skorzystałyśmy z okazji, że okno było otwarte na oścież i że ta klasa, tak jak nasza, położona była na parterze i wyskoczyłyśmy przez okno. Shiba wylądowała na czterech łapach bez żadnego urazu. Ja nie miałam tyle szczęścia- chociaż z okna do ziemi był jakiś metr, ja przewróciłam się na prawy bok i poturlałam się daleko od miejsca, gdzie wylądowała moja przyjaciółka. Natychmiast do mnie podbiegła:
- Nic ci się nie stało Aria?- zapytała.
- Zaraz się zobaczy: łapy przednie- są, łapy tylne- chyba też, uszy i ogon także na miejscu. O czymś zapomniałam czy może coś mi odpadło? Tak się składa, że nie za bardzo znam się na anatomii wilków.- zaśmiałam się, a wraz ze mną Shiba. Śmiałyśmy się tak, aż obydwie usłyszałyśmy dzwonek ogłaszający koniec lekcji.
- Lepiej zwiewajmy!- powiedziała Shiba- ciekawe co by zrobili, gdyby zobaczyli dwa wilki biegające po dziedzińcu szkoły!- przyznałam jej rację. Już widziałam w wyobraźni ( a musicie wiedzieć, że mam ogromną wyobraźnię!) jak nauczycielka od polskiego, Pani Emilia Howard krzyczy na cały głos ,, wilki!!! Wilki w szkole!!!! Aaaaaa!!!!’’. Na samą myśl chciało mi się śmiać. Ale na to niebyło czasu: tłumy uczniów wylewały się ze szkoły.
- Choć! Do lasu! Biegiem!- krzyknęła mi prosto w wilcze ucho Shiba.
Za pół minuty już pędziłyśmy przez przedmieścia ku małemu laskowi. Kiedy znalazłyśmy się bezpieczne w gęstwinie liści odezwałam się ja:
- Shiba, czy to Wolf coś tam jest w tym lesie? Wydaje mi się trochę mały.
- Jasne, że nie! Opowiadałam ci o ogromnym lesie i wielkiej Polanie Księżyca. Ten las nie jest nawet jedną trzecią Wolf Rock!
Zastanawiałam się w takim razie jak mamy dostać się do tego całego Wolf Rock. Podzieliłam się z przyjaciółką moim pytaniem a ona odpowiedziała mi, że aby dostać się do tego magicznego lasu, trzeba znaleźć sekretne przejście prowadzące do tego miejsca. Ruszyłam wiec niepewna za Shibą.
- A tak w ogóle: co to jest ten Wolf Rock i poco do niego idziemy?- zapytałam po długich chwilach milczenia. Shiba zaraz mi odpowiedziała:
- Och, Aria! To przecudowne miejsce! Wszędzie wilko-ludzie… ale to nie wilkołaki! Tylko ludzie którzy potrafią przemieniać się w wilki. Noszą oni miano Wilkanów. W Wolf Rock jest cała wataha Bratniej Krwi. Tam możesz być tylko i wyłącznie pod postacią wilka. Każdy Wilkan ma swoje moce. Może to być znikanie lub laser w oczach, ale każdy z nich ma jedną taką samą moc: Furię. To okropna moc, która powstała w wyniku wali po między Rapier a Cristal. Jak się baaaardzo wkurzysz, opętuje cię Furia i w tedy możesz zabić nawet bliską sobie osobę. W Wolf Rock jest super! Ale teraz nie jest tam bezpiecznie. Na pewno nie długo Rapier przypuści atak. Lecz nie tylko ją mamy na głowie. Wokół Polany Księżyca zaczął krążyć klan tygrysów szablozębnych zwany Stoneclaw. Są też z nimi niedźwiedzie. Ale zobaczysz, że jak tylko tam się znajdziemy nie będziesz chciała wracać! Jest tam tak pięknie!-
Ale ja nie byłam tego taka pewna. Najchętniej wróciła bym już do domu. Ale cóż! Pójdę tam i zobaczę jak tam jest. Może będzie fajnie? 











      
ROZDZIAŁ 2   




Przez całą drogę do tego sekretnego przejścia myślałam nad słowami Shiby. Co to była za Rapier? Dlaczego chce przypuścić atak na Wolf Rock? Jaka walka? Nie mogłam już dłużej być utrzymywana w niewiedzy więc zapytałam:
- Co to ta cała Rapier o której wcześniej mi powiedziałaś?- Shiba popatrzyła na mnie. Potrwało chwilę za nim się odezwała:
- Z tym wiąże się cała historia Wolf Rock. Opowiem ci ją, jeżeli chcesz.-
Ja naturalnie chciałam.
Szłyśmy dalej, a Shiba zaczęła opowiadać:
- Dawno temu nasza wataha była bardzo liczna. Tak jak teraz dowodziła nią Cristal- piękna biała wilczyca. U swego boku miała partnera- także białego Nestę. Byli parą Alpha i świetnie sprawowali dowodzenie nad Wilkanami. Niestety: po niedługim czasie chciwa Rapier, siostra Cristal, czarno-biała wadera, chciała zawładnąć watahą Bratniej Krwi. Zgromadziła wokół siebie swoich licznych adoratorów, obiecując im, że gdy już zostanie Alphą, nigdy nie będą głodować i razem z nią będą rządzić watahą. Oczywiście wszystkie te obietnice były tylko wielkimi kłamstwami które Rapier wymyśliła aby stworzyć sobie liczną armię podporządkowanych jej wilków. Po długich miesiącach tworzenia armii, znienacka zaatakowała Alphę Nesta. Był w tedy sam więc niemiał jak się obronić przed licznymi wilkami Rapier. Ona sama, z zimną krwią zabiła Nestę. Cristal została sama. Natychmiast zareagowała i zwołała całą watahę Bratniej Krwi. Rozgorzała wielka bitwa w której poległo wiele Wilkanów. Tak jak Nesta, w walce zginął także partner Rapier – Fux. Na szczęście Cristal miała przewagę liczebną nad siłami Rapier, więc pokonała i wygnała ją z watahy, wraz z jej poddanymi. Wściekła Rapier nie mogła znieść porażki. Stworzyła Watahę Zemsty i obiecała sobie, że kiedyś pokona Cristal i pomści Fuxa. Na razie ukrywa się głęboko w lesie Wolf Rock ze swoją watahą, i czeka tylko na okazję, żeby zrealizować swoje zamiary.
Wataha Bratniej Krwi nie jest bezpieczna. Dlatego przez cały czas Cristal wystawia straże, aby ostrzegły ją przed możliwym niebezpieczeństwem. Jak na razie Rapier nie pokazuje się na Polanie Księżyca ani w jej pobliżu. Życie Wilkanów toczy się dalej i jest dobrze. Miejmy nadzieję, że Rapier w końcu sobie odpuści.- Shiba skończyła swoją opowieść.
Z tego co usłyszałam, wynikało, że Rapier jest po stronie zła i chce zniszczyć życie tych..no… Wilkanów. Szłyśmy dalej przez las. Nagle moja przyjaciółka przystanęła i zaczęła wąchać powietrze a potem ziemię. To wyglądało trochę dziwacznie, ale gdy się jest wilkiem takie coś zalicza się do rzeczy naturalnych. Szła za jakimś zapachem. Podążyłam za nią. W końcu jej nos dotknął czegoś, co wyglądało na ogromny głaz, pokryty dużą ilością mchu.
- To tutaj- powiedziała- to jest magiczne przejście.
- No dobra, jest, ale jak przez nie przejść? Przecież to głaz! Nie da się przejść przez wielki, twardy głaz!- właśnie takie pytanie zadałam Shibie. Ona odpowiedziała:
- Da się. Robią to wszyscy Wilkani. Po prostu musisz sobie wyobrazić Wolf Rock,
i uwierzyć, że tam się znajdziesz. No, dalej! Ty pierwsza!- ta propozycja, w moich oczach nie była za bardzo kusząca, ale spróbowałam. Podeszłam do skały i zamknęłam oczy. Wyobraziłam sobie Polanę Księżyca, tak jak mi ją opisywała. Cofnęłam się i z rozpędem wbiegłam w głaz. Chyba moja wiara była zbyt słaba bo walnęłam w skałę i osunęłam się na ziemię. Kręciło mi się w głowie, ale tylko jak wstałam zawroty ustąpiły miejsca bólowi głowy.
- Spróbuj jeszcze raz!- zachęcała mnie Shiba- tylko tym razem się nie rozpędzaj! Powoli wejdź do środka!-
Spróbowałam więc jeszcze raz – tym razem po woli. Tak! Udało się! Poczułam się jakby coś mnie wsysało. Za chwilę widziałam tylko szarość. Nagle ciężko wylądowałam na ziemi. Jak widać moja wilcza przyjaciółka weszła w głaz zaraz za mną, bo poczułam na sobie ogromny ciężar. Zrzuciłam z siebie Shibe:
- I co? Jesteśmy w Wolf Rock?- zapytałam. Ona nic nie odpowiedziała tylko kiwnęła głową.
Wpatrywała się w jakiś daleki punkt. Podniosłam się z ziemi i popatrzyłam w tą samą stronę co ona.
Nie daleko nas wznosił się średniowysoki, skalny szczyt, z zieloną, krótką trawką na wierzchu,  a na nim stała piękna, śnieżno biała wilczyca. Słońce padało tak, że wydawało mi się, że to od niej bije takie światło. Wilczyca odwróciła głowę w naszą stronę. Shiba natychmiast skłoniła się lekko, a ja zrobiłam to samo co ona. Pomyślałam, że to na pewno Alpha Cristal. Zwinnie i zgrabnie, niczym sarna, skakała coraz niżej po skałach. W końcu jej puszyste łapy dotknęły trawy. Kroczyła do nas powoli, elegancko. Dosłownie jak królowa. Była przepiękna. Do jej białego, niczym nie pobrudzonego futra, dochodziły cudne, jasno niebieskie oczy. Była coraz bliżej i bliżej… nie mogłam od niej oderwać wzroku. W końcu stanęła przed nami i odezwała się. Jej głos był tak przepiękny i miękki, że można by było go słuchać godzinami:
-Witaj Shibo, widzę, że twoje zadanie dobiegło końca. Cieszę się, że tobie i Arii udało się tu dotrzeć szybko i bez przeszkód. Miło cię widzieć w naszym świecie Ario. Ja jestem Cristal, Alpha watahy Bratniej Krwi. Muszę się dowiedzieć jak sobie radziłyście w świecie ludzi, więc chodźcie za mną do mojej jaskini.- to powiedziawszy odwróciła się i wolnym, płynnym krokiem ruszyła w stronę skały z której zeszła. Ja i Shiba poszłyśmy za nią. Nie dorównywałyśmy jej w tak zwinnym skakaniu po półkach skalnych, ale jakoś udało się nam wspiąć na samą górę. Szczyt nie był położony wysoko nad ziemią, ale widok z niego był tak piękny jak ze sto razy większej góry. Z wysoka Wolf Rock wyglądało zupełnie inaczej. Magicznie. Tu jaskinia, tam jaskinia, a tam Wilczy potok. Niesamowity krajobraz. Tak wpatrywałam się w wilki u podnóża skały, że nie usłyszałam jak Cristal wypowiada moje imię. W tedy Shiba szturchnęła mnie w bok, a ja wróciłam do realnego świata. Biała wilczyca zaprosiła nas do jaskini. Na pozór wydawała się mała, ale kiedy tam weszłam okazało się, że jaskinia pomieściłaby wszystkie wilki z watahy Bratniej Krwi. W środku panował półmrok, ale dało się odróżnić większe elementy wystroju. Po bokach, na skalnych półkach, były umieszczone legowiska, pewnie dla strażników i wilków wyższej rangi. Na samym środku było coś, w rodzaju skalnej wyspy. Tam na pewno spała Cristal, a u jej nóg para strażników. Jak widać Wolf Rock było naprawdę bardzo chronione. Alpha prowadziła nas ku jej legowisku. Przystanęła na skalnej wyspie, a ja i Shiba zrobiłyśmy tak samo.
- Proszę, Roz goście się. Siądźcie tutaj-odezwała się Cristal.
Siadłyśmy naprzeciwko niej
- I jak? Opowiecie mi jak było w świecie ludzi? Dawno już tam nie byłam… -
Nie była tam? Jak to? Przecież jest Wilkanem! Postanowiłam zapytać o to Shibę, gdy już wyjdziemy. Shiba zaczęła opowiadać o mojej pierwszej przemianie. Opowiedziała wilczycy o moim skoku z okna i rozplaskaniu się na głazie. Ciekawe czy o swoich wpadkach też by tak opowiadała! Cristal śmiała się ze wszystkiego co było śmieszne. Jej głos był niesamowity, ale śmiech nie dorównywał mu w niczym. Gdy chichotała, delikatnie przysłaniała pysk przednią łapą, i przymykała swoje błękitne oczy. Shiba skończyła swoją opowieść. Teraz odezwała się biała wilczyca:
- To cudownie, że jesteś już tu, wśród nas Ario. Cieszymy się, że dołączyłaś do watahy. Bardzo was przepraszam, ale obowiązki mnie wzywają, zobaczymy się o zmierzchu na Wielkiej Uczcie.- to powiedziawszy Alpha watahy zeskoczyła z wyspy i zniknęła za skalną ścianą.
- Dlaczego Cristal tak dawno nie była w świecie ludzi?- zapytałam Shibę, schodząc z góry.
- Ponieważ dla niej ten świat jest niebezpieczny. Kiedyś złapano ją i zawieziono na walki psów. Mało co nie zginęła. Na szczęcie udało jej się uciec. Wróciła do Wolf Rock i została tu na stałe. Po prostu lepiej czuje się w skórze wilka niż człowieka.- odpowiedziała. Zeszłyśmy na sam dół. Przyjaciółka zaproponowała mi, że oprowadzi mnie po Polanie Księżyca.
- Jak widzisz, tutaj są jaskinie mieszkalne wszystkich Wilkanów. – zaczęła Shiba- Zobacz! Tu mieszkam ja!- Wskazała mi jaskinię średniej wielkości pomalowaną na zielono. Weszłyśmy do środka. Wnętrze także było zielone. Jaskinia była bardzo przytulna. Po prawej stronie znajdowało się legowisko. Nad nim przyczepiona była mała półeczka, na której stały jakieś rzeczy. Po lewej stronie z sufitu zwisała zasłonka w kolorze błękitnym.
- Mogę zajrzeć?- spytałam Shiby. Przytaknęła, a ja delikatnie odsunęłam zasłonę. Było tam coś w rodzaju dołka z dziurką w środku. Od razu domyśliłam się do czego służy to wgłębienie. To taka wilcza…hmm..toaleta. Szybko zasłoniłam prymitywną łazienkę z powrotem. Jeszcze raz rozejrzałam się po wnętrzu. Zauważyłam spory kamień, który wcześniej przesłaniało legowisko. Nad głazem znajdowała się szafeczka prawdo podobnie do przechowywania jedzenia. Shiba podeszła właśnie do tej szafki i wyciągnęła z niej paczkę psich chrupek. Zaprosiła mnie do ,,stołu’’. Siadłam naprzeciwko przyjaciółki, po drugiej stronie kamienia.
- Proszę, goście pierwsi- powiedziała do mnie Shiba, podsuwając mi pod nos śmierdzące, psie ciasteczka w kształcie małych kostek. To były te same ciacha, które moja towarzyszka podjadała na lekcjach w szkole. Wzięłam do rąk opakowanie i zaczęłam czytać to, co napisane było z tyłu:
,,Kostki mięsne, z drobiem, wołowiną i sercem królika, specjalne dla psów bardzo aktywnych. Skład:…’’
Nie mogłam czytać dalej, bo zaczynało mnie mdlić na myśl o tym, że miała bym zjeść psie smakołyki z sercem królika.
- Nie mam zamiaru jeść tego świństwa! Drób- ok., wołowina- ok., ale serca królika nie zjem za żadne skarby! Chcesz, żebym cały dzień siedziała tam za tą zasłoną i brudziła ci kuwetę? Nigdy!- Shiba popatrzyła się na mnie z rozbawieniem poczym powiedziała:
- Nie przesadzaj! To nie jest takie złe! Ja to jem codziennie i żyję. Popatrz!- w tej chwili wzięła na łapę garść obrzydliwych kostek i wrzuciła je sobie do pyska. Gdy gryzła, wyglądała jak by była w siódmym niebie. Znowu zanurzyła łapę w opakowaniu i wrzuciła sobie do pyska kolejną garść ciasteczek. Patrzyłam się na to z obrzydzeniem. Jak w ogóle można to jeść!?
- Słuchaj Shiba, jak chcesz jeść to obrzydliwe żarcie dla psów, to bardzo cię proszę: rób to cicho i po kryjomu! Fuj! Nie masz nic innego do jedzenia?
- Mam, ale chyba bardziej smakowało by ci to, niż upolowany dziś prze mnie jeleń. Jedz i nie marudź. Zaraz ruszamy dalej.- to mówiąc, przyjaciółka znowu podsunęła mi pod nos psie chrupki. Z zatkanym nosem i zamkniętymi oczami wsunęłam łapę do torebki. Wzięłam jedną kostkę.
- Jeżeli to zwrócę ty będziesz po mnie sprzątać!- ostrzegłam Shibę. Ona nic nie odpowiedziała, tylko pokiwała głową i zachęciła mnie, bym w końcu zjadła smakołyk. Spojrzałam na nią. Potem na smakołyk. W końcu wzięłam go do pyska. Miał dziwny, trochę jakby gorzki smak, a do tego był bardzo żujący.
- I jak?- zapytała Shiba patrząc na mnie- chyba nie jest aż taki zły, prawda? Nie udawaj! Weź jeszcze! Widzisz? Smaczne!
- Tak. Jak jest się wilkiem to nie jest takie straszne. Niezłe… to jak? Oprowadzasz mnie dalej czy zostajemy w twojej przytulnej jaskini i zajadamy te psie chrupki?
- Idziemy- powiedziała ze śmiechem patrząc jak wcinam to, co wcześniej nie słusznie osądziłam. Wstałyśmy i wyszłyśmy na zewnątrz. Słońce chyliło się już ku zachodowi. Niedługo miała zacząć się Wielka Uczta prawdo podobne na cześć pełni tak uwielbionej przez wszystkie wilki. Przeszłyśmy na drugi koniec polany.
- Tutaj, za tym wodospadem znajduje się nasz szpital- powiedziała Shiba wskazując jaskinię za ścianą wody- tutaj mamy wilczy żłobek, a tu przechowywanie żywności, ale nie takiej jak psie chrupki, tylko prawdziwego mięsa na które polują wyznaczone przez Cristal wilki. Czasem ktoś może sobie zabić Np. dzika na swój rachunek jak często robię to ja, ale zazwyczaj poluje grupa łowiecka.
- Super. A co jest tam?- wskazałam na większą jaskinię
- Nie chcesz wiedzieć. Tam jest wilcza szkoła. Nie martw się.- powiedziała widząc moją minę- po wilczemu już skończyłyśmy szkołę teraz powinnyśmy wybrać sobie posadę. Funkcje są różne. Ja akurat większość czasu spędzam w świecie ludzi, przy mamie więc ja nie mam tu pracy. Do wyboru jest bycie strażnikiem, łowcą, uzdrowicielem, wojownikiem, nauczycielem, przedszkolanką… tu jest wiele zawodów. O! a tam jest moje ulubione miejsce! To arena i dom dla najlepszych wojowników. Noszą miano Elitarnej Gwardii. Tu szkolą się na najlepszych, najsilniejszych i najodważniejszych wojowników jakich kiedykolwiek poznał świat. Mogą tu się szkolić tylko wilki czysto żywiołowej krwi. Posiadają największą Furię i są w stanie stawić czoło sam siedmiu lub ośmiu wilkom już nie mówiąc o tygrysach i niedźwiedziach!
- To dlaczego tam się nie szkolisz? Jesteś idealna!
- Tak. Tylko że sam Alpha żywiołu musi cię powołać do służby. Musisz się wykazać niesłychaną siłą i odwagą aby zostać wybranym. Ja strasznie bym tego chciała.
- Może któregoś dnia tak się stanie? Kto wie?
- Może. Ale choć już. Na dzisiaj koniec zwiedzania. I tak zwiedziłyśmy sporą część.- siadłyśmy obok szkoły na kłodzie. Nagle przyszło mi do głowy pytanie które zadałam Shibie. Natychmiast mi odpowiedziała:
- Jak to się dzieje, że są takie stworzenia jak Wilkani? Już ci mówię: jest sobie wilk i człowiek. Ale to nie jest jakiś taki zwykły, szary wilk. To wielcy przywódcy najliczniejszych i najodważniejszych watah świata a dokładnie żywiołów. Takich watah jest 7: Ziemi- Alphą jest Elior, on panuje nad tym żywiołem, Ognia- Alphą jest Specta, panuje nad ogniem, Wody- Latra, Powietrza- Wind i Światła- Spidix. Każdy z nich jest tak jakby bogiem, żywiołem. Potrafi zmieniać postać. Nad tymi żywiołami panuje Arkta- Alpha Watahy Życia. Największym wrogiem wszystkich watah żywiołów jest Wataha Śmierci. Jej przewodzi Fatos. Jego dzieci zazwyczaj nie są zbyt przyjazne, ale trafiają się takie ( i to nawet częściej niż te pierwsze!) które są najwspanialszymi przyjaciółmi. Od głównych żywiołów odchodzą mniejsze, podporządkowane tym głównym Np. Od watahy Wody odchodzi Wataha Tsunami, Sztormu itd. Od watahy Powietrza odchodzi Wataha Huraganu, Tornada… kumasz? Te watahy czasem ze sobą walczą, żeby wspiąć się wyżej w rankingu żywiołów. Gdy dochodzi do walki, na świecie ludzi są klęski żywiołowe takie jak trzęsienie ziemi, wybuchy wulkanów… Watahy chcą być leprze i leprze, dlatego tak często konkurują. Ale przejdźmy do twojego pytania. Jak taki wilk- żywioł, niekoniecznie Alpha, spotka człowieka i się w nim zakocha to potem ma z nim dzieci. Cristal jest dzieckiem Lastry pani wody, Nesta był od Specty, a najlepszy przyjaciel i doradca Cristal, Mefisto, od Spidixa. Niewiele Wilkanów jest zrodzonych dokładnie od człowieka i wilka żywiołu. Zazwyczaj są dziećmi Wilkana z Wilkanką. My pochodzimy akurat od żywiołu i człowieka. Ja jestem córką mojej mamy- Alyss Cole i Winda, przywódcy watahy Powietrza. Mam moc nad powietrzem. Nie potrafię latać, ale umiem sprawić, że inne rzeczy latają. Posiadam też moc przywoływania wiatrów. Mam też moc normalnych Wilkanów: oczywiście Furię.
- Dlaczego ja nie wiem kim jestem? Jakie mam moce?
- Nikt ci tego nie powie. Sama musisz znaleźć odpowiedź na te pytania.
- Ale jak?
- Nie wiem. Może jeszcze nie teraz, ale już wkrótce dowiesz się kim jest twoja matka i objawią się twoje moce. 















































      
ROZDZIAŁ 3  




Zaszło słońce i zrobiło się zupełnie ciemno. Wilki z watahy Bratniej Krwi zaczęły schodzić się na polanę Księżyca. Wyczekująco patrzyły się na skałę Alphy. Ja i Shiba także się tam udałyśmy. Moja przyjaciółka wyjaśniła mi, że aby rozpocząć Wielką Ucztę na cześć pełni, Alpha musi wyjść z jaskini, stanąć na czubku skały i zacząć wyć. Przez parę minut wyje sama, a potem dołączają się inne wilki. Czekałyśmy razem z innymi Wilkanami kiedy to nastąpi. Nareszcie Cristal ukazała się na skale. Stanęła na tle księżyca. Popatrzyła się na swoich poddanych. Była przepiękna, jak zawsze. Wzięła głęboki oddech i zawyła unosząc łeb do góry. Jej wycie rozerwało martwą ciszę lasu. Minęło trochę czasu, i jej doradca Mefisto, szaro-czarny basior przyłączył się do wycia. Za nim, po kolei inne wilki dołączyły swoje głosy.
- No dalej! Już czas! Wyjemy!- powiedziała Shiba.
- Nie umiem!- odparłam.
- Aria, musisz zawyć z głębi serca! Spróbuj! Rób to co ja!- Shiba podniosła łeb i wydobyła z siebie czysty dźwięk. Ja także uniosłam głowę. Bałam się, że zacznę okropnie fałszować i wszystkim popękają bębenki. Ale dobra. Wzięłam wdech i zawyłam. Mój głos zmieszał się z innymi. Nie był taki zły. Kilka chwil wyłam razem z całą watahą. Moją drugą rodziną. Cristal zamilkła. Wraz z nią umilkła cała Polana Księżyca.
- Łowcy!- zawołała- przynieście zdobycze i zacznijmy świętować pełnię!- wszyscy Wilkani zawtórowali jej radosnym szczekaniem. Grupa łowiecka przyniosła na polanę mnóstwo jeleni, saren, dzików, ptaków, zajęcy i innych stworzeń leśnych. Wilki rzuciły się na nie, by zdobyć jak najlepsze części ciał.
- Czekaj tutaj- powiedziała do mnie Shiba- zaraz przyniosę nam coś z jelenia.- podbiegła do kupki jedzenia, gdzie kłębiła się prawie cała wataha. Zerknęłam w stronę skały. Zobaczyłam, że Cristal schodzi powoli na ziemię.
- Witaj Ario- powitała mnie- jak podoba ci się świętowanie pełni?
- Jest cudownie! Shiba poszła właśnie po jedzenie… a ty nie jesz?
- Oczywiście, że jem. Chcę tylko, by najpierw pożywiła się moja wataha, a na końcu ja.
- Powinnaś jeść pierwsza! Jesteś Alphą!
- Tak, ale najważniejsi są inni. Ja jestem najmniej ważna. O! widzę że większość wzięła już jedzenie. Idę. Spotkamy się jeszcze- i odeszła by się posilić. Dosłownie dwie sekundy po jej odejściu wróciła moja przyjaciółka ze sporymi kawałkami mięsa.
- Hej, Aria!- zawołała z pełnym pyskiem- zobacz co udało mi się wziąć! Brzuch i noga jelenia! Ale będziemy miały ucztę!
- Taaaaaa- nie byłam zbyt przekonana do zjadania ociekającego krwią mięsa. Shiba trochę się wkurzyła:
- No nie! Znowu zaczynasz? Będzie tak samo jak z tymi smakołykami. Spróbujesz i zaraz wszystko zjesz. No dalej! Jemy!
- No dobra, dobra- powiedziałam. Wyrwałam kawałek mięsiwa z brzucha nieszczęsnego jelenia. Moja przyjaciółka już skonsumowała większą część tego co przyniosła. Spojrzałam na mięso.
- Raz kozie śmierć- powiedziałam i wzięłam je do pyska. Było trochę żylaste ale jak na surowe mięso całkiem smaczne. Sięgnęłam po następny kawałek a Shiba zrobiła triumfalną minę:
- A nie mówiłam? Smaczne.
- Niezłe, nawet jak na krwawego jelenia.
Ucztowałyśmy w najlepsze, gdy jakiś wilk potkną się o kości, które porozrzucałyśmy dokoła. Ja się na tym nie znam, ale jak na moje oko był przystojnym wilkiem. Był biały a w kilku miejscach błękitny. Jego lewe oko zakrywała grzywka podobna do mojej. Rąbnął o ziemię całym ciałem. Odwrócił się do nas z nienawiścią w brązowych oczach:
- Mogły byście uważać, Shiba, gdzie rozrzucacie szczątki jedz… cześć!- zwrócił się do mnie i cała złość mu pszeszła- Jesteś nowa? Nigdy wcześniej cię nie widziałem.
- No… tak- odpowiedziałam- Jestem nowa. Mam na imię Aria. A ty to kto?
- Jestem Rolly Jones , syn Spectry i Richarda Joens. A ty jesteś Aria…?
- Aria Black, córka Johna Blacka i nie wiem jeszcze kogo. Ale mam zamiar się tego dowiedzieć.
- Aaaa…. Spoko. Mogę ci jakoś pomóc?
- No…
- Jasne!- wtrąciła się niespodziewanie Shiba.- Aria bardzo tego chce! Prawda?!- szturchnęła mnie w bok.
- Yyyy… na razie nie potrzebuję pomocy…….. Bo… niema w czym pomagać.
- Jak to nie?!- wykrzyknęła Shiba- a odkrycie kim jest twoja matka?
- Może…- przerwało mi wycie wilka. To nie było takie radosne wycie, jak na Polanie Księżyca. To było wycie ostrzegawcze, pełne strachu. Wszyscy troje spojrzeliśmy w stronę z której dobiegał głos. Zaroiło się tam od strażników. Z areny nadbiegło kilka Elitarnych Gwardzistów. Podbiegliśmy szybko by zobaczyć co się stało. Gdy dotarliśmy na miejsce, okazało się, że to atak Stoneclaw. Pięć potężnych tygrysów szablo zębnych skakało z kłami na Wilkanów. Scena była okropna. U łap walczących leżały dwa wilki. Był straszny hałas: szczekanie, warczenie, ryczenie… Rolly bez zastanowienia rzucił się pomiędzy Elitarną Gwardię i zaczął gryźć i drapać wrogów. Ja i Shiba stałyśmy w osłupieniu. Nie mogłyśmy się ruszyć. Nagle usłyszałam warknięcie. Odwróciłam się, ale było za późno. Rudy tygrys skoczył na mnie z obnażonymi kłami. Usłyszałam jak Shiba krzyczy ,, Nieeeee!!!!’’ i jak Rolly głośno szczeknął. Potem zapadła ciemność.

                        


Kiedy otworzyłam oczy było ciemno. Przynajmniej tak mi się zdawało. Miałam wrażenie, że umarłam. Przecież skoczył na mnie jeden z tych tygrysów szablo zębnych. Ale gdybym nie żyła, słyszała bym głosy? Nie. Ale ja słyszałam. Otworzyłam oczy szerzej. W jaskini było dość jasno, a nie ciemno, jak mi się zdawało.
- Obudziła się! Ona żyje!- powiedział jakiś głos
- Żyje? Ach! Co za szczęście! Au! Już myślałem, że po niej! Agh! Uh!- powiedział drugi głos. Za chwilę odezwał się pierwszy:
- Gdyby nie ty na pewno było by już po niej. I po tobie Rolly. Ty też nieźle oberwałeś.-
Acha! Czyli drugi głos należał do kogoś o imieniu Rolly. Rolly… Rolly… gdzieś to słyszałam. A! to ten Wilkan którego dziś poznałam. A może wczoraj? Nie wiem straciłam rachubę czasu.
- No wiesz,- odezwał się Rolly- gdybym nie skoczył na tego kotka ze Stoneclaw, ty też była byś martwa.-
Mój wzrok zaczął się wyostrzać. Zobaczyłam wilczyce siedzącą koło mnie. To była Shiba- moja najlepsza przyjaciółka. Spojrzałam w dół, ale nie powinnam tego robić, bo to, co tam zobaczyłam przyprawiło mnie o mdłości. Cały mój bok pokrywał bandaż, przez który przesiąkała krew. Na łapach i brzuchu miałam zaschnięte, czerwone plamy. Szybko odwróciłam wzrok. Spojrzałam w lewo. Na łóżku ( a raczej płaskim kamieniu nakrytym kocem i drugim, zwiniętym jako poduszka) sąsiadującym z moim leżał Rolly. Miał przednią i tylną łapę w bandażach. Także jego klatkę piersiową pokrywał zwój białego płótna. Wszystkie trzy opatrunki były przesiąknięte krwią. Nie wyglądał najlepiej.
- Jak się czujesz?- spytała mnie Shiba. Spojrzałam się na nią.
- Dziwne to zabrzmi ale… wyśmienicie. Co… co się stało? Pamiętam tygrysy, kły…
- Na Polanę Księżyca wtargnął klan Stoneclaw. Na szczęście z pomocą pośpieszyła Elita. Skoczył na ciebie jeden nich. Kiedy to zobaczyłam, zemdlałam, ale udało mi się jeszcze dostrzec Rolly’ego skaczącego na tygrysa który z kolei skoczył na ciebie i cię zranił. Ujrzałam tylko jego na wielkim, rudym cielsku bestii z zakrwawionym pyskiem ledwie trzymającego się na nogach. A potem ciemność. Rolly odciągnął nas w bezpieczne miejsce i ostatkiem sił wezwał pomoc. On też był ciężko ranny. Potem zemdlał.
Popatrzyłam się na nią, a potem na Rolly’ego.
- Dzięki… no… wiesz…za ocalenie.- uśmiechnął się, ale widać było, że sprawia mu to ból.
- Musiałem to zrobić. Przyjaciele sobie pomagają. Ach! Ty chyba zrobiłabyś to samo dla mnie, nie?
- Niemiała bym tyle odwagi, ale… tak. Jeszcze raz dzięki. Ale coś mi tu nie pasuje. Gdy tylko zobaczyliśmy co się dzieje, Rolly wskoczył pomiędzy wojowników Elitarnej Gwardii i zaczął razem z nimi atakować tygrysy. Dlaczego? Ma jakieś upoważnienie, żeby walczyć u boku Elity?- Shiba i Rolly spojrzeli na siebie.
- Powiedz jej. Przeciecz może wiedzieć- powiedział Rolly. Shiba powiedziała mi, że nasz przyjaciel jest generałem Elitarnej Gwardii. Zrobił coś, co jego matka uznała za bardzo odważne. Nie wyjawiła mi co.
- Czyli ty dowodzisz całym odziałem?- zwróciłam się do Rolly’ego.
- Na to wygląda.
- A co zrobiłeś, że dostałeś się do wojska?
- Ja…- przerwał mu wilk, który wbiegnął do szpitala. Bo od razu poznałam, że to ta jaskinia za wodospadem.
- Generale Rolly! Alpha Cristal prosi cię do swojej jaskini!- wykrzyknął tamten wilk. Wyglądał przyjaźnie. Jego sierść miała odcień rdzy. Białe skarpetki na końcówkach łap i na podbrzuszu. Oczy miał zupełnie szare. Był nieźle napakowany.
- Oh! Winston! Tak dawno cię nie widziałam!- wykrzyknęła Shiba.
- Shiba! Cieszę się, że cię widzę!- odparł- Tyle czasu minęło, odkąd wyruszyłaś. Stęskniłem się…- patrzyli na siebie chwilę w całkowitym milczeniu. Nie wiem jak wy, ale ja uważam, że jest coś między tymi dwoma Wilkanami. W końcu Winston oderwał wzrok i zakłopotany wpił go w ziemię.
- Spotkamy się dziś po południu?- zapytał nie pewnym tonem- muszę z tobą pogadać…. Wiesz o czym.
- Tak jasne. Po południu przy Wilczym potoku, ok.?
- Ok. Generale Rolly- zwrócił się do basiora- proszę za mną.
Rolly podniósł się. Ledwo wstał z łóżka, nogi się pod nim ugięły i padł na ziemię. Shiba podbiegła do niego. Ja też zeskoczyłam z legowiska. Myślałam, że skończę na podłodze jak nasz przyjaciel, ale o dziwo, czułam się wyśmienicie. Podeszłam do Rolly’ego i podniosłam go razem z Shibą.
- Może lepiej, żebyś nigdzie nie szedł.- powiedziałam.
- Ugh! Pójdę- zrobił jeden krok. Ja i moja przyjaciółka asekurowałyśmy go z dwóch stron. Zrobił kolejny krok. Nagle skoczył.
Było to tak niespodziewane, że ja i Shiba odskoczyłyśmy do tyłu. Rolly odwrócił się do nas.
- Co to było?- zapytał
- To chyba ty powinieneś nam powiedzieć!- krzyknęła Shiba.- jeszcze przed sekundą leżałeś jak długi na ziemi, a teraz skaczesz jak gazela i straszysz wszystkich dokoła!
- To nie ja! Nie wiem co to było. Lepiej już pójdę. Porozmawiamy później.
I odszedł razem z Winstonem w kierunku siedziby Alphy. Ja i Shiba zostałyśmy same.
- To było trochę dziwne, nie uważasz?- spytała mnie.
- Tak. Nawet bardzo. Ten Winston… to twój…- zaczęłam pytanie, ale go nie dokończyłam. Wilczyca weszła mi w słowo:
- Nie…. To znaczy… tak…..Tak. Winston Rawlingstone, syn Fatosa i Elizabeth jest moim chłopakiem…. No… od niedawna. Przed tym, jak wyruszyłam po ciebie.
- Przepraszam, kim jest? Synem żywiołu śmierci? Jeżeli dobrze pamiętam….
- Tak. Mówiłam ci! Większość z jego dzieci jest bardzo przyjazna.
Chciałam jeszcze zapytać ją, o czym mają rozmawiać po południu, ale pomyślałam sobie, że jakby chciała, sama by mi to powiedziała. Zamiast tego spytałam:
-Widziałaś go w ludzkiej postaci?
-Tak- odparła -jeden raz. Ma rude włosy, piegi na nosie, szare oczy…..jest przystojny i baaardzo miły…
Miałam jeszcze jedno pytanie, o to, czy on nie jest niebezpieczny, ale to by było głupie.
Wyszłyśmy z groty. Zeszłyśmy krętym zejściem na dół. Shiba zaproponowała mi, że dopóki nie mam przydzielonej jaskini, mogę zamieszkać z nią. Poszłyśmy więc do zielonego domku, żeby coś przekąsić. Od wczorajszego wieczoru nic nie jadłyśmy. Tym razem nie jadłyśmy psich chrupek. Shiba wygrzebała z szafki trochę ludzkiego jedzenia, czyli bułki, masło i wędlinę. Szczerze mówię: nie jest łatwo smarować bułkę łapami. Ale jakoś sobie poradziłyśmy. W ogóle nie rozmawiałyśmy podczas jedzenia. Do czasu, gdy zdyszany Rolly wpadł do jaskini.
- Dziewczyny!- zawołał z trudem łapiąc oddech- Cristal…. Cristal prosi was do jaskini!
Zerwałyśmy się z krzeseł( czyli twardych kamieni).
- Czego od nas chce?- spytała Shiba
- Nie wiem. Z tego co mi powiedziała niewiele udało mi się zrozumieć. Mówiła coś o tygrysach… o jakiejś książce…. i o zemście…
- O zemście!- krzyknęła moja przyjaciółka- zbieraj się Aria! Idziemy! Jeśli chodzi o to, to sprawa musi być poważna! Może chodzić o Rapier! No! Szybko!- i wybiegła z domku.
- To na serio jest takie ważne?- zapytałam Rolly’ego. On odparł:
- Jeżeli sama Alpha nas wzywa, to na pewno jest bardzo ważne.







     ROZDZIAŁ 4  




W jaskini Alphy było chłodno, ale dość jasno. Na środku skalnej wyspy leżała dumna i piękna Alpha Cristal. Wszyscy czworo podeszliśmy do niej.
- Proszę, usiądźcie koło mnie- powiedziała jedwabistym głosem.
Usłuchaliśmy jej i wspięliśmy się na wysepkę. Alpha zaczęła mówić:
- Wczorajszy atak szablozębnych był bardzo niebezpieczny, choć zaatakowało tylko pięć kotów. Myślę, że ten atak nie miał na celu zawładnięcia tego terenu lub złowienia posiłku. Myślę, że ten atak był tylko pozorowany. Miał odwrócić naszą uwagę od innego, bardziej groźniejszego napadu. Nie wiem, może się mylę, ale tak właśnie mi się zdaje. A wy? Jak myślicie?- cisza. Nikt nie śmiał się odezwać. Cristal ciągnęła dalej:
- Jeżeli to prawda, należy spodziewać się napaści. Ale musi być jakiś powód. O tym, o czym wam teraz opowiem wie niewiele Wilkanów, więc strzeżcie tej tajemnicy:
Według starych legend i mitów istnieje księga zwana Księgą Loby. Korzystała z niej pierwsza na świecie wilczyca właśnie o tym imieniu, które po hiszpańsku znaczy po prostu wilczyca. Korzystał też z niej partner Loby, Canavar ( wilk po azersku). Loba korzystała z księgi sprawiedliwie, nie nadużywając jej mocy którą było pokazywanie przyszłości, odpowiadanie na pytania i najróżniejsze wskazówki i przepowiednie. Niestety. Canavar był zazdrosny, że to imię jego partnerki a nie jego samego widniało na okładce. Znienawidził Lobę i ukradł jej księgę. Uciekł z nią głęboko w las Wolf Rock i ukrył ją w nieznanym miejscu. Nadużywał jej moc. Zapytał księgę jak zdobyć władzę nad wszystkimi wilkami. Księga powiedziała mu, że aby to osiągnąć, musi mieć czyste i dobre serce, takie jak Loba. Canavar wściekł się kiedy znów usłyszał imię swojej partnerki. Chciał porwać księgę na strzępy. Księga zamknęła się przed nim i zatrzasnęła stalową kłódkę, którą otworzyć może tylko wilk, który ma odważne serce i umie poświęcić życie dla przyjaciół. Musi być to Wilkan o niepowtarzalnej naturze. Gdy księga się zamknęła, pomknęła w las. Canavar był wściekły na Lobę jak i na Księgę. Przysiągł sobie, że kiedyś odnajdzie ją i zniszczy. Pobiegł do partnerki chcąc ją zabić. Ale księga nad nią czuwała. Wytworzyła w wokół Loby pole ochronne, więc jej partner nie mógł jej zabić. Odrzuciła go i wpadł do głębokiego rowu w lesie. Nikt nie wie co się z nim potem stało, ale prawdo podobnie przeżył. Do dnia dzisiejszego poszukuje księgi. Chce się zemścić, pojąć wiedzę przyszłości i zawładnąć wilkami. Możliwe, że powrócił, i myśli że my, potomkowie Loby, posiadamy księgę. Może zmówił się ze Stoneclaw, wiedząc, że mają z nami na pieńku. Ale to są tylko przypuszczenia. Musimy utwierdzić się w tym przekonaniu. Dlatego właśnie was zwołałam. Rolly, jesteś generałem Elitarnej Gwardii,. Winston, jesteś najodważniejszym Elitarnym Gwardzistą jakiego znam. Shiba, jesteś idealną opiekunką. Aria, masz dar o którym jeszcze nie wiesz. Wasza czwórka została prze ze mnie i Starszyznę wybrana na grupę, która ma za zadanie wywęszyć co się dzieje. Jeżeli okaże się, że jest tak jak przypuszczam, musicie wyruszyć by odnaleźć Księgę Loby i przynieść ją tu, z dala od Canavara. Jeżeli to po prostu atak łowiecki, to nie ma się czego obawiać. Rozumiecie wszystko?- spytała na koniec. To było dość trudne do zrozumienia. Alpha sugeruje, że jakiś legendarny zł wilk powrócił by odnaleźć jakąś księgę co odpowiada na pytania. Dość trudne do zrozumienia. Siedzieliśmy w ciszy. Pierwszy odezwał się Winston:
- Czyli kiedy mamy wyruszyć?
- Najlepiej, jeżeli wyruszycie w tej chwili. Sytuacja jest poważna. Nie ma czasu do stracenia.
Idźcie już. Weźcie prowiant i podążajcie śladami szablozębnych tygrysów. Wródźcie jak najszybciej z nowinami- zeszła ze skalnej wyspy i wyszła na zewnątrz. Staliśmy przez chwilę pogrążeni w myślach. Księga Loby? Canavar? Co nas czeka na wyprawie? Te wszystkie pytania kłębiły mi się w głowie. A jeśli okaże się, że jest tak jak przypuszcza Cristal? Jeśli tak, to nie będzie z byt przyjemnie. Z rozmyślań wyrwała mnie Shiba:
- No dobra, chodźcie. Spakujemy się i ruszamy w drogę.
Wyszliśmy na zewnątrz. Słońce przyjemnie grzało. Widok na Wolf Rock z góry był piękny. Powietrze było czyste. Nic nie wskazywało na to, że ktoś ma napaść na ten teren. Schodziliśmy po woli po skalnych półkach. Cristal jakby wsiąkła w ziemię. Nigdzie nie było jej widać. Rolly i Winston udali się do swoich jaskiń, by zabrać co potrzebne, a ja i Shiba poszłyśmy do jej domku, by uczynić to samo. Moja przyjaciółka zajęła się szykowaniem prowiantu a ja znalezieniem jakiś plecaków. Znalazłam je pod łóżkiem. Jeden był niebieski a drugi czerwony. Nie były to plecaki dla ludzi, choć były bardzo podobne. Te nie zakładało się na ramiona, lecz zarzucało na grzbiet jak derkę. Shiba spakowała do plecaków jedzenie i zarzuciła niebieski na swój grzbiet, a czerwony na mój.
- To co? Jesteśmy gotowe?- zapytałam
- Tak- odparła- musimy zobaczyć czy chłopcy sobie poradzili. Jeżeli tak, możemy wyruszać. Choć. Zobaczymy jak im idzie.
Ledwo wyszłyśmy z jaskini, zobaczyłyśmy dwóch Wilkanów biegnących w naszą stronę.
- I jak? Gotowe do wyjścia?- spytał Rolly. Odpowiedziałyśmy, że tak.- No to ruszmy te nasze wilcze zadki i w drogę!
Poszliśmy na skraj polany, w miejsce, gdzie wczoraj odbyła się walka z tygrysami. Shiba, Rolly i Winston weszli już w las. Ja jeszcze obejrzałam się za siebie. Na szczycie wzniesienia, przy mocno zielonym drzewie siedziała dumna Alpha Cristal. Nie wiem czy na pewno, ale czułam jakby wpatrywała się dokładnie we mnie. Wyglądała jak dobry, opiekuńczy duch. Skłoniłam się lekko. Ona kiwnęła głową. Odwróciłam się i weszłam w las za przyjaciółmi.



               



W lesie było jasno. Nie przypominał on w ogóle ciemnych i strasznych borów z książek. Było słonecznie, prawie tak, jak na Polanie Księżyca. W około śpiewały ptaki. Wśród suchych gałęzi podłoża, sunęły cicho małe zwierzątka. Tu i tam szeleściły liście. To był w prost wymarzony las. Nie mógł być prawdziwy. A jednak był.
Szliśmy w milczeniu, ja i Shiba pierwsze, a Rolly i Winston za nami. Szeptali coś do siebie, ale nie dało się słyszeć co. Zwróciłam się do Shiby:
- Wiesz w ogóle dokąd idziemy?
- Szczerze? Nie za bardzo. Wiem tylko, że musimy iść po śladach Stoneclaw. Potem nie wiem. Musimy improwizować.
- Czujesz jakiś szczególny zapach? Bo wiesz, jesteś córką powietrza.
- Oprócz spoconego wilczego futra obok mnie? Nie. Żadnego
- No wiesz! Na serio tak cuchnę?
- Może ty tego nie czujesz, ale ja tak, bo mam bardziej wyostrzony zmysł węchu niż ty.
- Jak dowiem się kim jest moja mama, to też będę się przechwalać co mam leprze.- przedrzeźniałyśmy się tak przez chwilę, póki Rolly nie powiedział:
- Ciii… słyszycie?- powiedział szeptem
- Co słyszymy?- zapytałam
- Jak przestaniesz gadać to usłyszysz.- zamilkłam.
Faktycznie, skądś dobiegał jakiś dźwięk. Coś szeleściło po prawej stronie on nas. Chłopcy wyszli przede mnie i Shibę chcąc nas ochronić. Zaczęli szczerzyć kły i jeżyć sierść, co przy grzywce Rolly’ego wyglądało dość śmiesznie, bo zostawała prosta, gdy reszta sierści się podniosła. Ale nie było czasu na śmiechy. Coś, co szeleściło w krzakach było coraz bliżej. W końcu z zarośli wyskoczył na nas wielki, ciemnobrązowy tygrys szablo zębny z żółtymi pasami. Skoczył prosto na Rolly’ego. Powalił go na plecy i przechylił cały ciężar ciała na przednie łapy wbijając pazury w ramiona i klatkę Rolly’ego. Nasz przyjaciel zaskowyczał. Winston skoczył na grzbiet bestii i zaczął ją gryźć i drapać. Ja i moja przyjaciółka też się nie obijałyśmy. Shiba zaczęła ciągnąć zębami przednią łapę tygrysa, aby przewrócił się na bok. Ja natomiast wgryzłam się w drugą łapę, chcąc uwolnić mojego przyjaciela ze śmiertelnego uścisku. Rolly zaczął tracić przytomność. Z ran leciało coraz więcej krwi. Ze łzami w oczach i zębami na łapsku kota patrzyłam, jak opada na bok głowa Wilkana. Przez zaciśnięte zęby wykrzyczałam ,, Nieeeee!!!!’’ i po raz ostatni mocno pociągnęłam szablo zębnego. Stracił równowagę i upadł na bok. Szybko się podniósł. Winston i Shiba gryźli go i drapali, ale ja nie zwracałam na to uwagi. Podbiegłam do Rolly’ego. Łzy spływały mi po policzkach. Ze wszystkich jego ran obficie ciekła krew. Chciałam ją powstrzymać. Nie dało się. Ran było z byt wiele. Położyłam głowę na boku mojego przyjaciela i rozkleiłam się na dobre. Znałam go ledwie od dwóch dni, ale wydawało mi się, że znamy się od wieków. Leżałam tak, a moje futro prawie całe było pobrudzone krwią wilka.
- Rolly… - wyszeptałam- proszę… nie umieraj… zostań z nami…
Winston i Shiba przegonili członka Stoneclaw i podbiegli do mnie. Wstałam. Byłam zalana krwią i łzami.
- On…- wydukałam- Rolly…. Nie… żyje…
- Nie!- krzyknęła Shiba- to nie prawda! On zaraz się…
- Nie Shiba- powiedział Winston i przytulił ją- o n już nie wstanie.
Staliśmy tak nad ciałem. Moja ostatnia łza spłynęła po policzku na klatkę przyjaciela.
- Chodźcie.- powiedział Winston – pochowamy go i musimy iść dalej.
Ostatni raz spojrzałam na naszego kompana. Przez sekundę wydało mi się, że oddycha, ale to było tylko złudzenie. Ja i Winston podnieśliśmy go. Nagle jego głowa pokierowała się w moją stronę. Tak się przestraszyłam, że prawie go wypuściłam.
- Aria…Win…Shiba- powiedział słabym głosem
- On żyje!- wykrzyknęła Shiba- wiedziałam że żyje!
- Och co za szczęście!- powiedział Winston- Shiba, pomóż nam. Zanieśmy go na tamten głaz pod drzewem.
Pociągnęliśmy Rolly’ego pod wyznaczone miejsce. Ułożyliśmy go tam. Shiba poszła szukać jakichś ziół, co mogły by powstrzymać krwawienie. Tymczasem Winston poszedł na zwiady sprawdzić, czy aby w lesie nie czai się więcej szablozębnych. Ja zostałam z Rolly’im.
- Powinieneś nie żyć- powiedziałam
- Dzięki za miłe słowa
- Przepraszam, ale niewydajne ci się to jakieś… dziwne?
- To, że dziś mało co dwa razy nie zginąłem? Nie. Zdarza mi się to codziennie.
Zaśmiałam się. Chociaż wszystko go bolało, choć z ran leciała krew, miał doskonały humor.
- Nie!- powiedziałam- chodzi mi o twoje życie. Przecież tygrys zrobił ci śmiertelne rany. Po takim ataku, żaden wilk by się nie podniósł
- Wilk nie, ale Wilkan tak
- Ja mówię serio!
- No ja też!
- Rolly!
- O co ci chodzi?
- Nienawidzę cię.
- Jak byłem martwy to wydawało mi się, że myślałaś inaczej.
- Jesteś stuknięty.
- Ty też.
- Ty bardziej
- Nie rozumiem cię
- Bo jesteś głupi
- Ej! A ty niby mądra?
- No ba!
Przedrzeźnialiśmy się tak chwilę, a potem wybuchneliśmy śmiechem. Odezwałam się:
- Jak ten kot na się na ciebie rzucił, to myślałam że zemdleję. A potem jak patrzyłam, jak opada ci głowa: horror! Już myślałam, że po tobie.
- Czyli jednak ci na mnie zależy?- zapytał
- Nie! To znaczy tak… bo przeciecz jesteśmy przyjaciółmi, nie?
- Przyjaciółmi, przyjaciółmi…- odpowiedział. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu, przypominając sobie chwile ostatnich minut. Ciągle mi się wydawało dziwne to, że Rolly ożył. Ale cóż. I tak wolę go żywego niż martwego. Po kilku minutach z zamyślenia wyrwała nas Shiba niosąca zioła i wodę.
- Trzymaj- powiedziała- napij się tego. To cię wzmocni. A to trzeba przyłożyć do ran. Aria pomożesz mi? Jest ich sporo.
Wzięłam od przyjaciółki okłady i zaczęłam układać je na ranach. Pierwszy położyłam na ramieniu. Rana była bardzo głęboka i czerwona. Miałam nadzieję, że ten liść powstrzyma krwawienie. Położyłam go na skaleczenie. Rolly syknął z bólu:
- Au! Uważaj trochę! To bardzo boli!
Z następnymi ranami byłam bardziej delikatna. Kiedy skończyłyśmy go okładać, wyglądał jakby obsmarował się superglue i wskoczył w stertę liści. Jednym słowem liściasty potwór. Wreszcie wrócił Winston. Oznajmił, że w pobliżu nie czai się więcej członków Stoneclaw. Przynajmniej tak się mu zdaje. To ostatnie zdanie mnie zaniepokoiło.
- Shiba, dlaczego nie wyczułaś tego drapieżnika?- przeciecz jesteś córką Wulera, czy coś tam, nie? Powinnaś wyczuć zagrożenie.
- Aria, Aria, Aria… - powiedziała- jak ty się wielu, rzeczy musisz jeszcze nauczyć. Szablozębny stał pod wiatr. Nie mogłam go wyczuć.
Odezwał się Winston:
-Dziewczyny, dziewczyny… Rolly, jak się czujesz?
Wilk westchnął ciężko:
- Szczerze mówiąc nie najlepiej. Nie dam rady iść, ale wy tak. Zostawcie mnie tu. Musicie zwęszyć co tu się dzieje. ja sobie poradzę.
Gwałtownie zaprzeczyliśmy. Udało nam się go uratować, a teraz mamy go zostawiać bezbronnego na pastwę losu?! Nigdy w życiu!
- Musimy wymyślić jak cię zabrać razem z nami- powiedział Winston.- bez ciebie nigdzie się stąd nie ruszymy.
Myśleliśmy tak chwilę, aż usłyszeliśmy czyjś cichy, cienki głosik:
- Chyba wiem jak.
Wszyscy zwróciliśmy głowy w stronę krzewu po drugiej stronie dróżki. Wyszła z za niego czarna wilczyca. Była dość puszysta. Oprócz czarnego na jej przednich i tylnych łapach oraz na grzbiecie widniały paski koloru błękitnego. Dookoła prawego oka miała niebieską obwódkę. Jej puchaty ogon był trójkolorowy: od spodu biały, na wierzchu czarny a na czubku- błękitny. Patrzyła na nas onieśmielonymi, zielonymi oczami.
- Kim jesteś?- Zapytała Shiba.
- Ja… Ja…- mówiła wilczyca- Ja… Jestem Aylin. Szłam za wami całą drogę. Uwielbiam takie podróże, ale pomyślałam sobie, że jak was spytam, czy mogę z wami iść to odmówicie, więc cicho szłam sobie obok.
- Miło cię poznać-powiedział Rolly-Jak masz zamiar nam pomóc?
- Widziałam atak tygrysa. Na szczęście, zamiast plecaka wzięłam wózek, więc pomyślałam, że możesz na nim pojechać.
To powiedziawszy wyciągnęła swój sprzęt z za krzaka. Był czarny i na tyle duży, aby zmieścił się w nim wilk. Rolly wstał z trudem. Winston podbiegł do niego, i podparł go z prawej strony. Shiba z lewej. Podszedł do wózka i przyjrzał się mu uważnie, jak by nigdy nic takiego nie widział.
- To się aby nie zawali jak na to wejdę?- spytał patrząc na Aylin.
- Nie… raczej nie…
To ,, raczej nie’’ bardziej go przestraszyło niż pocieszyło, ale wszedł na wóz. Usadowił się wygodnie:
- No. Na wet może być. Aria! Winston! Shiba! Brać się za ciągnięcie!- Zawołał.
Wybuchneliśmy śmiechem. Winston przyczepił sobie do plecaka rączkę od pojazdu.
- To jak? Ruszamy dalej?
Przytaknęliśmy i już mieliśmy ruszać, gdy usłyszeliśmy za sobą cichy głosik:
- A ja mogę z wami pójść?-
No tak! Zapomnieliśmy o Aylin. Przystanęłam i odwróciłam się. W gruncie rzeczy, powinna z nami pójść, bo pszeciesz pożyczyła nam wózek. Podzieliłam się moją opinią z innymi, a oni przyznali mi rację. Chwilę potem szliśmy całą piątką przez Wolf Rock.
Zaczęło się ściemniać i postanowiliśmy rozbić obóz na noc. Winston powiedział, że można by było rozpalić małe ognisko, więc udał się po chrust. Reszta zaczęła się rozkładać. Tylko Aylin stała w miejscu nie wiedząc co robić.
- Hej, możesz spać ze mną! – powiedziałam- na moim kocu jest wystarczająco dużo miejsca.
- Dzię…. Dziękuję- wymamrotała. Zaraz potem pomogła mi przygotowywać posłanie. Winston wrócił z drewnem i razem z Shibą zaczęli rozpalać ogień. Położyłam się na kocu.
- Zaraz wracam- powiedziała Aylin i zniknęła w krzakach. Patrzyłam za nią przez chwilę.
- Niewydajne ci się to dziwne?- odwróciłam się. Rolly przykuśtykał do mnie i położył się obok.
- Co?- spytałam
- No to co stało się dzisiaj: napadł mnie tygrys, umarłem, a żyję. To jest normalne?
- Raczej nie. Pytałam się przcierz ciebie o to samo wcześniej…..Nie wiem co się stało. To było naprawdę dziwne…
- Gdzie jest ta…yyyy… Aylin?- Rolly zmienił temat
- Nie wiem- odparłam- powiedziała, że zaraz wraca.
- Nie ufam jej.
- Czemu?
- Nie wiem, wydaje mi się trochę dziwna
- Jedynym dziwnym wilkiem w śród nas jesteś ty.- zażartowałam
- Znasz mnie od dzisiaj, i już wiesz jaki jestem? Świetnie! Wiedz, że ty jesteś dziwniejsza- odciął
- Tyle, że ja nie zdycham, nie straszę przyjaciół, nie przyprawiam ich o zawał serca i nie powstaję z martwych po 5 minutach.
- Przyprawiłem cię o zawał?
- Mało brakowało- zaczęliśmy się śmiać
- No dobra. Muszę iść- Rolly zaczął się podnosić
- Czekaj, nie idź jeszcze! – poprosiłam. Położył się z powrotem. Czułam ciepło bijące od niego. Poczułam się prawie jak w domu.
- Rolly, mogę ci zadać pytanie?
- Już zadałaś- zaśmiał się
- To fakt- odpowiedziałam- ale inne. Gdzie mieszkasz?- uśmiech spełzł z jego pyska. To pytanie chyba go zakłopotało.
- Przepraszam- powiedziałam- nie chciałam….
- To nic- przerwał mi- pszeciesz to żadna tajemnica. Ja…. Mieszkam w Wolf Rock. Mój ojciec… jest strasznie zapracowany, jest inżynierem. Nie zwraca na mnie szczególnej uwagi. Pewnie nawet nie interesuje go gdzie zniknąłem. Ostatnio widziałem go jakieś 3, 4 lata temu. Od tamtego czasu już nie opuszczałem tego świata. To jest mój dom, moje życie. A ty? Gdzie mieszkasz?
- W Minehollow- powiedziałam- na Ferrila 4
- Mieszkałem na Ferrila 28
- Blisko
- A twój ojciec? Dogadujesz się z nim?- spytał Rolly
- Tak, jest świetny. Pracuje jako architekt. Pewnie się o mnie martwi…
- Jeżeli wie, że twoja matka była wilkiem, nie ma się o co martwić. Wie gdzie jesteś.
- Mam nadzieję, że wie- ziewnęłam- chce mi się spać- bezwiednie oparłam głowę na ramieniu Rolly’ego. Kątem oka widziałam, że się uśmiecha i czerwieni. Oparł głowę na mojej. Nie pamiętam co było dalej. Zasnęłam. Ale moje sny nie były spokojne 


             


Mój sen zaczął się tak: Stałam po środku jakiejś wielkiej polany. Wokół mnie panowały egipskie ciemności. Z za ciemnych drzew wyłoniła się czarno-biała wilczyca. Obok niej maszerował potężnie zbudowany brązowo-czarny wilk Za nią wyszło stado innych wilków.
- Znajdziemy ją przed nimi!- wykrzyczała złowieszczym tonem
- Miejmy taką nadzieję Rapier- powiedział do niej basior idący przy niej.
,,Więc to jest Rapier!’’ pomyślałam.
- Mówię ci! Te dzieciaki nigdy nie zdołają jej znaleźć! My mamy ze sobą najlepszych tropicieli! To my ją znajdziemy! Jak na razie złapali haczyk. Oby tak alej! Gdy wpadną w pułapkę, nawet ta cała Aria im nie pomoże!- powiedziała.
Nie spodobało mi się to. Jaki ,,haczyk’’? Nagle sceneria się zmieniła. Byłam w głębokim rowie. Było ciemno. Nad sobą nie widziałam żadnego światła. Nagle usłyszałam szyderczy głos:
- Wyszedłem! Wyszedłem stąd! Dzięki niej jestem wolny! Zabiję wszystkich, którzy twierdzili, że nie żyję! Zemsta nadchodzi!- jego złowieszczy śmiech odbijał się echem po ścianach.
- Nic ci nie pomoże!
Sen się skończył



















































      
ROZDZIAŁ 5  




Aria! Wstawaj! Aria! Rolly złapał trop StoneClaw! Wstawaj!- otworzyłam oczy. Leżałam brzuchem do góry. Widziałam nad sobą twarz Shiby. Nie, nie twarz, pysk. Była Wilkanem. Powoli docierało do mnie gdzie jestem.
- Rolly co?- spytałam
- Zwęszył szablozębnych! Musimy się zbierać, bo straci trop!
Wstałam. Sen z Rapier zdawał się jeszcze pozostawać w moim umyśle. Zobaczyłam Rolly’ego. Stał, calkiem zrowy nie licząc drobnych ran, z głową przy ziemi i wąchał ją. Dobra, wydało mi się to dziwne, bo kto normalny wącha śmierdzącą ziemię, ale OK. Win właśnie zbierał nasz obóz. Nie widziałam natomiast Aylin.
- Aria, tu jestem- powiedział jakiś głos za moimi plecami. Odwróciłam się. To była ona. Jakby czytała mi w myślach.- byłam wieczorem, no wiesz…. Pod krzaczkiem…
- Spoko- odparłam, ledwie powstrzymując śmiech.- idziesz dalej z nami?
- Tak
- Dziewczyny, nie gadajcie, tylko zbierajcie manatki i ruszamy!- Zawołał Winston, który właśnie uporał się ze spakowaniem koca.
Po 15 minutach byliśmy gotowi do wymarszu. Rolly szedł przodem i nadal wąchał ziemię, co nadal wydawało mi się dziwne. Ja i Shiba szłyśmy obok siebie po środku. Za nami dreptała Aylin i ciągnęła swój wózek. Pochód zamykał Win. Nagle Rolly zatrzymał się.
- Są niedaleko- miał na myśli Stoneclaw. Podszedł po cichu do krzaków rosnących po prawej stronie ścieżki. Gdy podeszłam bliżej, okazało się, że to dzikie jagody.
- Jagódki!- zapiszczał Win jak małe dziecko
- Zostaw ,, jagódki’’ na potem- uciszyła go Shiba- jesteśmy przy ich leżu.
Puściłam mimo uszu rozmowy moich przyjaciół. Spojrzałam przez kolczaste gałęzie i zobaczyłam. To było coś gorszego, od tygrysa, który napadł Rolly’ego. Tam, na polanie, roiło się od szarych, białych, czarnych, brązowych, beżowych i innych tygrysów szablozębnych. Na skale tuż przed nami stał wielki, potężniejszy od innych, czarny samiec. Wokół jego żółtych zębów widniały czerwone ślady po ostatnim posiłku. Fuj.
Stał tam i wydawał rozkazy. Nie usłyszałam wiele, ale udało mi się rozszyfrować parę zdań:
- Zaraz tu przyjdzie, przygotować się! Ruszać się, ślamazary! Ruszyć dupska!
Potem jeszcze usłyszałam kilka przekleństw, których nie powtórzę. Samiec miał bardzo gruby głos. Od samego słuchania robiła mi się gęsia skórka.
-Przyjemniaczek- skomentowałam pod nosem.
Tygrys warczał na każdego, kto przechodził pod jego skałą. Jego pobratymcy uwijali się niczym mrówki- tu znosząc kłody, tam mięso a gdzie indziej kubły z wodą. Widać, że się do czegoś szykowali.
-To co robimy?- spytała szeptem Shiba. Popatrzyła się na Rolly,ego. Według nas wszystkich, to on dowodził tą wyprawą.
- Więc tak: musimy sprawdzić do czego szykują się koty-stwierdził.
Pokiwaliśmy głowami
-Więc trzeba wymyślić sposób, jak się tego dowiedzieć- dodał.
Wszyscy przez chwilę główkowaliśmy w ciszy. Tą chwilę przerwał donośny głos Tygrysa Szablozębnego:
-Idzie! Idzie tu!
Spojrzałam między krzak i zobaczyłam, że nasi wrogowie ustawiają się w formację: cztery koty w długości i pięć w szerokości. Stworzyli w ten sposób osiem oddziałów.
Ich pazury i kły błyszczały w słońcu jak stal. Oczy błyszczały. Widać było, że nie należą do osób, z którymi da się spokojnie wyjaśnić nieporozumienia. Byli jak maszyny do zabijania.
Z mych rozmyślań wyrwało mnie przeraźliwe wycie. Nie jestem wilkiem za długo, dlatego nie umiałam odróżnić, czy należy do wilczycy czy wilka. Lecz zaraz wszystko było jasne: z za krzaków po północnej stronie wyszła wadera. Czarno-biała wadera. ,,Rapier’’- przemknęło mi przez myśl, choć jeszcze nigdy nie widziałam tej legendarnej Wilkanki na żywo.  Szła z podniesioną dumnie głową i szyderczym uśmiechem na pysku. Obok niej szedł brązowo-czarny wilk.
- To jej nowy partner…tak mi się wydaje- szepnęła mi na ucho Shiba.
Okazało się to prawdą, ponieważ samiec polizał Rapier po pysku. Wadera odepchnęła go warcząc.
- Ogarnij się Marley! Nie czas teraz na zaloty idioto!
-Dobra dobra, ale…- próbował coś powiedzieć, ale Rapier mu przerwała:
-Nie ma żadnego ,,ale’’, zrozumiano?!
-Tak…
Za parą, z lasu wyszła cała wataha wilków. Naliczyłam ich ok. 30.
- Killer, wszystko gotowe?- podeszła do wielkiego, czarnego tygrysa.
- Eee…noo…prawie, Alpho… - jąkał się przy niej potężny kot.
Wilczyca warknęła. Jak widać nie spodobało jej się to, że gdy przyszła, tygrysy nie były jeszcze przygotowane.
-Ile to jeszcze potrwa?- zwróciła się znów do dowódcy- im szybciej zaatakujemy, tym lepiej.
-O, niedobrze, niedzobrze…- szepnął Winston- chcą zaatakować…musimy ostrzec Cristal!
Rolly spojrzał na niego.
-Tak, masz rację. Ale…czekaj chwilę.
Odwrócił głowę w kierunku rozmawiających drapieżników i wytężył słuch. Zrobiłam to samo.
-No… jeszcze z jakąś godzinę…
Kot nie zdążył się uchylić. Dosięgły go pazury wadery. Naznaczyły na jego szyi głębokie, krwawe rysy. Miauknął z bólu jak mały kociak i oddalił się od Rapier. Natomiast ona zajęła jego miejsce na szczycie wzniesienia.
-Ile…jeszcze…muszę…CZEKAĆ!- ostatnie słowo wykrzyczała na całe gardło. Wszystkie tygrysy zaczęły się uwijać dwa razy szybciej.- Macie się sprężać! Za 5 minut wszystko ma być gotowe, zrozumiano?!
Tygrysy szablozębne z wyraźnym strachem kiwnęły głowami i zaczęły robić swoje.
- To raczej nie jest zebranie Miłośników Gołębi- stwierdził żartobliwie Winston.
- Raczej nie- odparł z powagą Rolly przyglądając się ciemnobrązowemu tygrysowi w żółte pasy, który go prawie…no, nie oszukujmy się- który go zabił. Kocur ciągnął wielki wóz ze zbrojami.
-Szykują się na atak- stwierdziłam na głos, choć to przecież było oczywiste.
-Dobra, chodźmy już stąd- powiedziała Shiba rozglądając się wokoło- zaraz mogą nas zauważyć. Przecież Alpha Cristal wysłała nas tylko po to, żebyśmy sprawdzili, co było przyczyną napaści szablozębnych. Resztą zajmie się Elitarna Gwardia.
Rolly i Winston popatrzyli się na nią z minami na pyskach mówiącymi: ,, Serio? A my to niby kim jesteśmy?”

-Aaa… no tak…



2 komentarze: